wtorek, 24 listopada 2015

Jestem ale jakby mnie nie było

Jestem ale czasami jakby mnie nie było. Bardzo dawno nie pisała, chociaż kilka razy już mocno się za to zabierałam. Czas tym razem nie jest moim sprzymierzeńcem i ucieka mi dosłownie przez palce. W pracy dalej urwanie kapelusza, a w domu jak to w domu zawsze jest coś do zrobienia, poza tym chcę poświęcić Młodej jak najwięcej czasu, ponieważ ona go łaknie, łaknie kontaktu ze mną bardzo mocno, widzę to i czuję.
Ostatnio była chora, miała anginę. Gorączka okropna, nie spadała nam przez prawie 4 doby. Nocki przedrzemane na pół siedząco, ręce wyciągnięte do podłogi ale choroba pokonana i Młoda po dwóch tygodniach przerwy wróciła do przedszkola, ile pochodzi nie wiem, mam nadzieję że jak najdłużej.
Wczoraj przedszkolaki miały pasowanie, nas niestety ominęło bo wczoraj akurat mieliśmy podwójne zajęcia z integracji gdzie przez chorobę też nie byliśmy dwa tygodnie. Nie wiedziałam co zrobić, szkoda było mi i opuścić pasowani i kolejne zajęcia. zdecydowałam jednak tak a nie inaczej, młoda wyszalała się na zajęciach za wszystkie czasy. Babka od SI była wczoraj bardzo zadowolona, widzi postępy, młoda jest odważniejsza, pozawala na większa ingerencję w dotykanie swojego ciała. Niestety mamy jeszcze spory kłopot z czuciem głębokim. Mamy zastanowić się nad kupnem szczoteczki elektrycznej i gryzaka, który można powiesić na szyi aby miała zawsze przy sobie, bo bierze do buzi wszystko co spotka na swojej drodze. Pani logopeda też bardzo zadowolona, młoda pomimo swojego opóźnienia jest bardzo mądra, ma szalenie duży zasób słów, czym po raz kolejny zadziwiła swoją panią. Ja też widzę sporą zmianę, ponieważ kiedy jest powiedziane, że idziemy na zakupy to młoda cały czas idzie za rękę, w sklepie jest spokój, tu akurat nigdy nie wyprawiała "cyrków". Spacery też są spokojniejsze, oczywiście biega, skacze ale tam gdzie można. Nie wiem czy to zasługa przedszkola czy terapii, pewnie trochę i jednego i drugiego, najważniejsze że są widoczne efekty.
A ja cóż chodzę na pół przytomna, ale jeszcze trochę, na początku grudnia wezmę sobie kilka dni wolnego bo inaczej chyba padnę, czuję że jadę już na resztkach sił. Oczywiście jakby tego było mało padła nam samochód a jest on niezbędny aby jeździć z młodą dwa razy w tygodniu na terapię. Wczoraj byliśmy z sąsiadem, młoda lubi "dziadka" i nic jej nie przeszkadza że jedziemy innym samochodem, ale mi jest głupio, że muszę go fatygować chociaż on zawodowy kierowca teraz na emeryturze szuka tylko okazji aby gdzieś dalej się przejechać bo nie może usiedzieć w domu. W piątek oddajemy samochód do naprawy, ale powoli rozglądamy się za czymś nowszym bo niestety ten jest dość stary i takie awarie będą się częściej zdarzały. 
Chciałam tak wiele napisać, jednak ludzie zaczęli mi przeszkadzać i myśl mi uciekła..dlatego też na dzisiaj kończę. Dziękuję, że jesteście.