wtorek, 25 sierpnia 2015

Dzisiaj już na "chłodno"

Dzisiaj chyba już wreszcie mogę napisać na chłodno o tym co się w ostatnim czasie wydarzyło.
Tak jak pisałam zadzwoniła do mnie dyrektorka tego prywatnego przedszkola z tekstem, że "konsultowała przypadek M. i niestety nie może jej przyjąć do siebie ponieważ musiałaby zatrudnić nauczyciela wspomagającego a na to ją nie stać", ja byłam w pracy na dodatek miałam na karku faceta z kontroli, który szukał aby wyszukać jakieś nieprawidłowości i nie mogłam dać ponieść się emocją więc odpowiedziałam tylko "że rozumiem i czy aby napewno" babka potwierdziła i na tym moja rozmowa się skończyła bo inaczej bym jej nawrzucała. Na drugi dzień napisałam do Pani ważnej emeila gdzie grzecznie acz dobitnie napisałam co o tym sądzę, nie powtórzę teraz tak słowo w słowo ale brzmiało mniej więcej tak: "nie wiem z kim konsultowała Pani przypadek M. ale raczej nie ze specjalistą bo inaczej wiedziałaby Pani, że aby starać się o nauczyciela wspomagającego dziecko musi mieć orzeczenie o niepełnosprawności lub orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego, M. natomiast ma jedynie opinię z PPP o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju, której to wcale nie miałam obowiązku Pani przedkładać. Chciałam być jednak z Panią szczera, dlatego też postanowiłam powiedzieć o deficytach dziecka a nie jak inni rodzice przemilczeć problem. Szkoda tylko, że nie mogłam liczyć na Pani szczerość, przecież mogłyśmy ustalić,  że dajemy M. czas tygodnia-dwóch i wtedy zdecydujemy czy może zostać w przedszkolu czy nie. Przykro mi, że w całej tej sprawie ucierpiało niewinne dziecko, które już zaczynało się przyzwyczajać do nowej codzienności. Jak widać lepiej wszystkiego nie mówić. Mimo wszystko dziękuję za poświęcony czas." Takiego o to emeila nie omieszkałam wysłać, nie wiem czy dobrze czy nie, ale czułam, że muszę to napisać bo nie lubię nie dokończonych spraw. 
Bardzo mocno dotknęła mnie mimo wszystko ta sprawa, najbardziej to, że wydawałoby się profesjonalista a zachowuje się jak smarkacz. Nie wiem czego się obawiała, pewnie tego że statystyki jej spadną...Po moim emeilu Pani już się nie odezwała, nie dostałam również zwrotu dokumentów ani decyzji odmownej odnośnie przyjęcia M do przedszkola.
Dzisiaj idę pod koniec dnia na rozmowę do samorządowego przedszkola, teraz nauczona doświadczeniem już wiem, żeby wszystkiego nie mówić. Całe szczęście moja mama powiedziała, że jakby co da radę jeszcze M pilnować, więc chwała jej za to, ja jednak chciałbym aby jednak miała już większy kontakt z rówieśnikami.
Taka o to przygoda nas spotkała.

piątek, 21 sierpnia 2015

I sprawa się rypła

Krótko mówiąc nie wiem czy załapiemy się do któregokolwiek przedszkola, ponieważ wczoraj otrzymałam telefon od szefowej tego prywatnego przedszkola, że bardzo jej przykro ale nie może przyjąć M. do siebie. Z takich czy innych powodów, raczej trochę wydumanych, nawet nie potrafiła być ze mną szczera, ale nie dyskutowałam nie miałam na to siły, zresztą jeszcze dziś nie mam.
Zostałam rozłożona na łopatki...nie mam sił jeszcze o tym napisać, może po weekendzie trochę ochłonę to napiszę coś więcej.
Przepraszam

środa, 19 sierpnia 2015

Przygotowań czas - trudny czas

         Już kilka razy zabierałam się do napisania ale jak zaczynałam to nie wiedziałam jak swoje obawy ubrać w słowa.
Jakiś trudniejszy czas mam teraz, wiąże się to z pójściem małej do przedszkola. Niby dostała się do przedszkola samorządowego, które widzę z okna swojej pracy ale po pierwsze jest nieodpieluchowana a dwa coraz gorsze opinie słyszę o wychowawczyniach tam pracujących, no i mają dość ubogą ofertę edukacyjną. Wstępnie jak rozmawiałam z dyrektorką to była mowa o dziecku bez pieluchy no ale nie udało się i nie wiem jak do tego podejdą, nie mogę o tym porozmawiać bo szefowa jest na urlopie, muszę czekać co strasznie mnie wkurza bo babka wraca do pracy dopiero 31.08. Między czasie targana różnymi emocjami odwiedziłam prywatne przedszkole, które działa na podstawie wpisu do ewidencji Szkół i Placówek Niepublicznych, co prawda oddalone jest od naszego miejsca zamieszkania o jakieś 3km, ale grupa tam jest mniejsza bo w tym roku liczyć będzie 18 dzieci, przyjmują dzieci z pieluchą, w razie potrzeby karmią co mnie też interesuje bo młoda nie ma jeszcze idealnej wprawy z jedzeniem i może potrzebować takiej pomocy. Mają lepszą ofertę edukacyjną, prowadzą np. zajęcia metodą Ruchu Rozwijającego Weroniki Sherborne, które mamy zalecone przez PPP więc nie musielibyśmy na nie dojeżdżać 30km tylko zaledwie 3km. Jedynym "ale" nie jest koszt chociaż jest znaczna różnica bo w samorządowym koszt miesięczny oscyluje około 200zł a w prywatnym około 360zł, z tym że tłumaczę sobie jakbym miała dwa razy w tygodniu dojeżdżać na zajęcia z ruchu po 60km to chyba więcej wydam na paliwo. Jednak patrzeć tu należy na dobro dziecka, jej komfort i poczucie bezpieczeństwa. Chciałabym już z nią chodzić na adaptację a tak muszę się wstrzymać bo nie wiem sama na co się zdecydować, być może po powrocie dyrektorki problem sam się rozwiąże bo powie, że jednak z pieluchą nie przyjmują i nie będę miała wyjścia, a tak cały czas jestem rozdarta. Boję się czy młoda szybko się zaaklimatyzuje, jak przeżyje rozłąkę nie ze mną bo ja i tak chodzę do pracy ale rozłąkę z babcią, która jest z nią w domu. Wiem, że każdy musi się zmierzyć z podobnymi problemami, być może robię coś na wyrost ale po prostu się boję i już.
Miłego czytania.

czwartek, 6 sierpnia 2015

Kto lubi niech wie

Kto lubi sezon grzybowy niech wie, że już pora. Tu na dowód zamieszczam okaz, który został znaleziony przez mojego męża
Ja jeszcze w tym roku nie byłam a bardzo uwielbiam, jednak trochę mi żal kiedy mąż przynosi w koszyku takie wspaniałości. Może odważę zabrać młodą na poszukiwanie grzybów. U nas przez jakiś czas było sporo kleszczy i tak spacery po lesie dość mocno ograniczyliśmy, może czas zacząć poznawać na nowo uroki lasu. Zapraszam na sos grzybowy :)