Już dawno nie pisałam bo oczywiście nie mam czasu, doba musiałaby mieć
chyba jeszcze raz tyle godzin dla mnie. Młoda pragnie kontaktu ze mną,
jak wracam to nie dostępuje mnie na krok a tu trzeba jeszcze posprzątać,
obiad ugotować. Masakra, ja też czuję niedosyt, jestem wściekła na to
ze nie stać nas na to abym mogła zrezygnować z pracy i zostać z nią w
domu. Staram się poświęcać jak najwięcej czasu ale to jest mało ona chce
jeszcze i jeszcze. W połowie dnia każe babci do mnie dzwonić i
powiedzieć ze mam już przyjść do domu, nosi moje kapcie, dresy w które
przebieram się po powrocie. Serce mnie boli ale co zrobić. Postępy w
terapii są ogromne. Panie nie mogą się jej nachwalić. Umie się już
skupić na jednej rzeczy i to trwa nawet 40-50 minut. Coraz chętniej
zajmuje się tym co wymaga skupienia, precyzji. Psycholog jest w szoku ze
zna bardzo dużo zwierząt i "umie" je narysować. Pomimo takich efektów
nie kończymy terapii bo to za szybko, narazie do wakacji chodzimy a
później zdecydujemy czy odpuszczamy. Jak tak siedzę na poczekali kiedy czekam na młodą to przyglądam się ludziom. Początkowo przychodziły praktycznie same matki z dziećmi, teraz dla odmiany zazwyczaj są to ojcowie. Siedząc i czekając siłą rzeczy często się rozmawia, albo następuje wymiana grzecznościowych zwrotów. Przyglądam się jednemu facetowi, myślę że jest zaraz po czterdziestce i przychodzi z córką taką gdzieś 11-12 letnią, widać jaki jest szacunek do rodzica, jaka jest miłość między nimi. Zazdroszczę im tego, mam nadzieję że i u nas tak właśnie będzie. Facet dosyć kontaktowy, zresztą chyba mu imponuje że zwrócił uwagę (jeśli tka można nazwać) młodszej babki. Ostatnio zauważyłam, że tak jakby bardziej się szykował na te "spotkania" :) no nic nie ma to jak podryw na dziecko ;)
Ja padnięta marzę tylko o powrocie do domu, nie w głowie mi flirty, ale nie powiem nawet to miłe.
W pracy nic się nie zmieniło, nie mam czasu na nic, jednak postawiłam się i od marca będzie druga osoba bo inaczej się nie da.
Może wtedy będę mogła chociaż w spokoju skorzystać z toalety.
Pozdrawiam Was kochane i obiecuje nadrobię zaległości.
Bardzo się cieszę z postępów Córci i z tego, że udało Ci się w pracy pewne "udogodnienia" wynegocjować :)A ten pan starający się i szykujący na "spotkania" z Tobą - to miłe i takie sytuacje zawsze łechcą naszą kobiecą próżność ;)
OdpowiedzUsuńOj postępy naprawdę ogromne, osiągnięte ciężką praca ale opłacało się. Kiedyś na takiego faceta nie zwróciłabym uwagi bo ja z tych butnych, takie sytuacje wręcz by mnie denerwowały a teraz nie wiem czy wiek, czy moje inne podejście do świata i ludzi, że zrobiło mi się nawet miło.
UsuńBuziaki
Jak dobrze czytać o postępach Córci. Gratuluję.
OdpowiedzUsuńZa chwilę sama wracam do pracy i bardzo przeżywam, że stracę te chwile z Synkiem. Ale niestety nie mam wyjścia.
Ja czasem żartuję, że mam branie odkąd pojawił się Młody. Mąż mi szybko przypomina, że to działa w obie strony.
Pozdrawiam
Kochana dziękujemy. Szkoda, że życie nie jest łatwiejsze. A niech tam ma powodzenie, bo może ja go nie doceniam ;)
UsuńBuziaki
Oj tam... :) Malý flirt nie zaszkodzi :)
OdpowiedzUsuńŻyczę ci większego spokoju w pracy bo co jak co ale na toaletę to musi być czas :)