środa, 9 września 2015

Jestem sobie przedszkolaczek :)

Przepraszam, że tak długo nie odpowiadałam, ale ostatnio dużo się działo, nie miałam czasu aby przysiąść i napisać coś sensownego.
Rozmowa w gminnym przedszkolu przebiegła pozytywnie, zaraz od następnego dnia zaczęłyśmy chodzić na dni adaptacyjne. Młoda zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, bardzo chętnie poszła do dzieci, bawiła się, nawet nie specjalnie się za mną oglądając. Początkowo chodziliśmy tylko na 3 godziny do końca sierpnia, było mniej dzieci, łatwiej było się przyzwyczaić. Panie są uprzedzone, że M. jest "specyficzna", że żywiołowo reaguje, no i nie usiedzi zbyt długo na tyłku. Panie bardzo dobrze to wszystko przyjęły, kazały się nie martwić, zapoznały się z opinią z PPP i stwierdziły, że ze wszystkim damy sobie radę wspólnie. Drugiego dnia zostawiłam na jakieś 15 minut małą w przedszkolu, dałam jej buziaka i wyszłam. Jak wróciłam bawiła się w najlepsze, nawet mnie nie zauważyła że już jestem. Jako jedna z niewielu nie płakała ani za mną ani za eM bo i on ją odprowadzał. Także naprawdę bardzo sprawnie te dni nam poszły. Niestety jak do bywa w większych skupiskach dzieci, już młoda zdążyła przynieść pierwsze przeziębienie i od czwartku jest w domu. W tym tygodniu już jej nie puszczam bo w piątek zaczynamy terapię logopedyczno - psychologiczną w centrum a w poniedziałek mamy terapię SI i dlatego M narazie będzie chodziła tylko 3 dni w tygodniu do przedszkola, jak się wdroży w terapię to w poniedziałki tez będzie chodziła tylko na krócej, żeby nie była zbyt zmęczona. Dzisiaj właśnie rozmawiałam z panią w przedszkolu, mówi że nie widzi problemu, a jak najbardziej młodej przedszkole w tym wszystkim pomoże, ja też tak uważam, oby tylko zbyt często nie chorowała bo wtedy nici i z terapii i z przedszkola a nie ukrywam, że najbardziej zależy nam na terapii SI i psychologu. W centrum również poszli nam na rękę i mogę z nią jeździć po pracy, tylko w poniedziałki muszę się urywać 1,5 godziny ale to odpracuje przychodząc w poniedziałek nie na 9 a na 7 rano do pracy. Terapeutki przynajmniej przez telefon wydają się bardzo przyjemne, z logopedą już mieliśmy jedno spotkanie, mamy inną Panią niż przed wakacjami ale równie sympatyczną :)
Także może nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Jestem trochę zmęczona bo wszystko robiłam w biegu, przedszkole-praca, praca-przedszkole. M narazie codziennie mówi, że idzie do pracy do dzieci, oby jej ten zapał szybko nie minął.
Dziękuję moi mili za każde miłe słowo w naszym kierunku bardzo to wiele dla nas znaczy. Dziękuję

6 komentarzy:

  1. Jakie dobre wiadomości. Trochę nerwów miałaś, ale koniec końców wszystko się ułożyło i z tego co piszesz wynika, że najlepiej dla M. Córcia - dzielna. Świetnie się zaaklimatyzowała. Tylko te choróbska. U nas też gile do pasa. Obu ku zdrowiu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Super wiadomości od Was :) Bardzo bardzo się cieszę i trzymam za więcej :):):)
    Ja też jestem zmęczona,a tu dopiero 10 września. Liczę, że obydwie wdrożymy się w rytm roku szkolno - przedszkolnego i dalej będzie z górki ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne wieści ! Wiedziałam, że w końcu traficie na właściwe miejsce i odpowiednich pedagogów z prawdziwego zdarzenia :) Super, że M. tak dobrze zniosła pierwsze dni w nowym otoczeniu - wstyd się przyznać, ale ja niemal przez cały rok spędzony w zerówce wyłam za rodzicami do tego stopnia, że panie nieraz musiały dzwonić do nich i prosić, by zabrali mnie wcześniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się, że córcia się tak świetnie odnalazła w roli przedszkolaka. Choroby to niestety jeden z elementów adaptacji przedszkolnej - przynajmniej w moim otoczeniu dzieciaki, które poszły do przedszkola zaliczały przygody z choróbskami. Ale organizm się uodporni i na to, a grunt, że Mała dobrze się tam czuje.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, że się zaaklimatyzowała, trzymam kciuki za niechorowanie, choć w przedszkolach to raczej ciężko :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczne wiadomości:)
    Niestety chorowanie wpisane jest w przedszkole;/
    Super, że mała tak chętnie chodzi, pierwszy kryzys może pojawić się po 3 tygodniach, tak słyszałam od psychologa i coś w tym jest, bo mija już efekt nowości a pojawia się rutyna. U nas też coś takiego bywa, a kryzysy zdarzały się i później, nawet i ostatnio, choćby dziś, a to już 3 rok w przedszkolu.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń