środa, 16 grudnia 2015

Poznaj swoją wartość i zacznij się docieniać

Jestem, żyję, przepraszam Was za ostatni wpis, który mówił wiele w swojej krótkiej treści.
Emocje trochę już opadły, chociaż jakaś zadra w sercu pozostanie. Daliśmy sobie szansę, jesteśmy razem głównie dla małej bo ona ostatnio szaleje na punkcie ojca i wiem, gdybym teraz jej Go zabrała byłoby źle. Ze sobą też więcej rozmawiamy, przebywamy a od kiedy mała u nas jest było to dość rzadkie. Powiedziałam co mnie boli i co musi się zmienić, padły mocne słowa. Widocznie potrzebne były mojemu eM bo chyba nie zdawał sobie sprawy, że swoją obojętnością rozwalił wszystko co było. Czy będzie dobrze nie wiem, wiem jedno że jeśli następnym razem poczuję to co poczuła teraz to wystawiam jego rzeczy za drzwi już bez jakiejkolwiek rozmowy, bo kolejne zapewnienia nie będą miały dla mnie znaczenia.

Od niedawna uczę się tego co w tytule "poznaj swoją wartość i zacznij się doceniać" - to jest bardzo dla mnie trudne, nie wiem z czego to wynika, pewnie z jakiś zaszłości. Faktycznie trochę zaczynam się cenić, nie pozwolę już, żeby ktoś mnie wykorzystywał (nawet jeśli to jest najbliższa rodzina), żeby promował się moją ciężką pracą. 

Chciałam coś jeszcze napisać ale jak to jest zazwyczaj co chwilę ktoś coś potrzebuje i wena już minęła. Pewnie kolejny wpis będzie obszerniejszy.

czwartek, 3 grudnia 2015

Żałuję...

Żałuję, że Cię znałam
Żałuję, że kochałam

teraz właśnie tylko to czuję do mojego "jeszcze" męża...

wtorek, 24 listopada 2015

Jestem ale jakby mnie nie było

Jestem ale czasami jakby mnie nie było. Bardzo dawno nie pisała, chociaż kilka razy już mocno się za to zabierałam. Czas tym razem nie jest moim sprzymierzeńcem i ucieka mi dosłownie przez palce. W pracy dalej urwanie kapelusza, a w domu jak to w domu zawsze jest coś do zrobienia, poza tym chcę poświęcić Młodej jak najwięcej czasu, ponieważ ona go łaknie, łaknie kontaktu ze mną bardzo mocno, widzę to i czuję.
Ostatnio była chora, miała anginę. Gorączka okropna, nie spadała nam przez prawie 4 doby. Nocki przedrzemane na pół siedząco, ręce wyciągnięte do podłogi ale choroba pokonana i Młoda po dwóch tygodniach przerwy wróciła do przedszkola, ile pochodzi nie wiem, mam nadzieję że jak najdłużej.
Wczoraj przedszkolaki miały pasowanie, nas niestety ominęło bo wczoraj akurat mieliśmy podwójne zajęcia z integracji gdzie przez chorobę też nie byliśmy dwa tygodnie. Nie wiedziałam co zrobić, szkoda było mi i opuścić pasowani i kolejne zajęcia. zdecydowałam jednak tak a nie inaczej, młoda wyszalała się na zajęciach za wszystkie czasy. Babka od SI była wczoraj bardzo zadowolona, widzi postępy, młoda jest odważniejsza, pozawala na większa ingerencję w dotykanie swojego ciała. Niestety mamy jeszcze spory kłopot z czuciem głębokim. Mamy zastanowić się nad kupnem szczoteczki elektrycznej i gryzaka, który można powiesić na szyi aby miała zawsze przy sobie, bo bierze do buzi wszystko co spotka na swojej drodze. Pani logopeda też bardzo zadowolona, młoda pomimo swojego opóźnienia jest bardzo mądra, ma szalenie duży zasób słów, czym po raz kolejny zadziwiła swoją panią. Ja też widzę sporą zmianę, ponieważ kiedy jest powiedziane, że idziemy na zakupy to młoda cały czas idzie za rękę, w sklepie jest spokój, tu akurat nigdy nie wyprawiała "cyrków". Spacery też są spokojniejsze, oczywiście biega, skacze ale tam gdzie można. Nie wiem czy to zasługa przedszkola czy terapii, pewnie trochę i jednego i drugiego, najważniejsze że są widoczne efekty.
A ja cóż chodzę na pół przytomna, ale jeszcze trochę, na początku grudnia wezmę sobie kilka dni wolnego bo inaczej chyba padnę, czuję że jadę już na resztkach sił. Oczywiście jakby tego było mało padła nam samochód a jest on niezbędny aby jeździć z młodą dwa razy w tygodniu na terapię. Wczoraj byliśmy z sąsiadem, młoda lubi "dziadka" i nic jej nie przeszkadza że jedziemy innym samochodem, ale mi jest głupio, że muszę go fatygować chociaż on zawodowy kierowca teraz na emeryturze szuka tylko okazji aby gdzieś dalej się przejechać bo nie może usiedzieć w domu. W piątek oddajemy samochód do naprawy, ale powoli rozglądamy się za czymś nowszym bo niestety ten jest dość stary i takie awarie będą się częściej zdarzały. 
Chciałam tak wiele napisać, jednak ludzie zaczęli mi przeszkadzać i myśl mi uciekła..dlatego też na dzisiaj kończę. Dziękuję, że jesteście.

piątek, 2 października 2015

Emocje trochę już opadły

Emocje trochę już opadły więc mogę coś sensownego napisać. Na początku bardzo Wam dziękuję za miłe słowa i wsparcie.
No szok odbierając taki telefon był i to wielki...tylko dziwne trochę bo niedawno myślałam sobie o takiej sytuacji i stwierdziłam w duchu, że jednak lepiej byłby aby nie trzeba było takich decyzji podejmować. Minęło trochę czasu i trach...Decyzja zapadła, było ciężko, były łzy, rozważania za i przeciw i jednomyślnie zdecydowaliśmy, że nie możemy przyjąć tego chłopca. Być może za jakiś czas będziemy żałować tej decyzji ale na dzień dzisiejszy innej nie może być, bo nie podołamy zadaniu. Nie chcemy krzywdzić żadnego z dzieci, a niestety przez jakiś czas było by coś kosztem kogoś. Poza tym u M. widać pierwsze efekty terapii i nie mogę tego zaprzepaścić a tak by było bo to zbyt duża rewolucja w jej życiu jak i jej brata. Chłopczyk jest duży i wymaga na już dużo poświęcenia od razu uprzedzam ja się tego nie boję ale niestety trzeba liczyć siły na zamiary, na dzień dzisiejszy fizycznie i finansowo przerasta to nasze możliwości. Także w tej chwili czuję ulgę i smutek. Babeczka z OA była wyrozumiała, nie nakłaniała, nie negowała, dziękowała za rozważną decyzję. Mówiła, że nie mamy się martwić bo mały napewno znajdzie lada chwila nowy dom. Pytała o M. i zapewniła, że w każdej chwili czekają na nas z otwartymi ramionami jeśli zdecydujemy się powiększyć rodzinę. Chcielibyśmy ale kiedy to nastąpi nie wiemy, najpierw musimy jak najwięcej czasu poświęcić M, wtedy zobaczymy.
Teraz pisząc to wszystko czuję, że podjęliśmy dobrą decyzję.
Jeszcze raz dziękuję Wam wszystkim a szczególnie mamie Expresika bo była ze mną w tych trudnych dla mnie chwilach.
Buziaczki dla wszystkich.

środa, 30 września 2015

Zadzwonił po raz drugi

Dzisiaj zaraz po godzinie 10 zadzwonił TEN telefon po raz drugi...nie czekaliśmy na niego, póki co nie staraliśmy się o drugie dziecko. Zadzwonili z informacją, że jest naszej M. brat i czy chcielibyśmy go przyjąć...narazie nie jestem w stanie więcej napisać, moja głowa i tak zaraz eksploduje z natłoku myśli z którymi toczę walkę....dajcie mi chwilę.

piątek, 25 września 2015

Trudne początki

Usiadłam z zamiarem napisania długiego postu i nie wiem od czego zacząć hihi. Może napiszę najpierw co u nas: u nas generalnie dobrze, chociaż były małe przeszkody w formie przeziębień więc byliśmy wyłączeni z przedszkola i terapii. W przedszkolu młoda czuje się jak ryba w wodzie, bardzo chce chodzić niestety odporność na infekcje mała i co chwilę jest przeziębiona. Ja zostawiam ją wtedy w domu 2-3 dni aby nie zarażała innych dzieci, szkoda tylko że inne matki mają gdzieś resztę dzieci i nafaszerują dzieciaka rano i wio do przedszkola, ja wiem że czasami sytuacja nas do tego zmusza ale większości to jednak nasze wygodnictwo. Panie w przedszkolu M. polubiły i co chwila dopytują kiedy przychodzi, grupa się już dosyć związała tylko M. jest tak dużą indywidualnością ale może to i dobrze bo Panie poświęcają jej więcej czasu. Generalnie nie sprawia trudności, jedynie ta jej nadpobudliwość widać, bo przykładowo jak dzieciaczki mają 20 minut siedzieć przy stoliczkach i malować to ona po 10 minutach robi rundę dookoła sali i wraca na miejsce ale nikomu to nie przeszkadza. Z paniami z przedszkola i terapii doszliśmy do wniosku, że zostawiamy M. w przedszkolu bo to dla niej też nauka, terapia i nie ma znaczenia czy będzie chodziła jeden dzień w tygodniu czy dwa. Co do terapii to bardzo podoba jej się integracja sensoryczna, narazie mieliśmy dwa spotkania i za każdym razem młoda nie chciała wychodzić. Babeczka rewelacja spokojna, ale konsekwentna podpowiada nam co robić w domu. Babka z logopedii wydaje się ostra ale M. się jej słucha, na ostatnich zajęciach bardzo ją chwaliła, zdziwiła się że młoda ma tak duży zasób słów. Dzisiaj mamy pierwsze spotkanie z psychologiem, najpierw M. była chora a później babeczka. Jestem ciekawa co powie na zachowanie M. Ja jestem zadowolona i bardzo bardzo zmęczona. W pracy zawalona robotą, w domu tez zawsze coś do zrobienia, dwa razy w tygodniu muszę zrywać się z roboty i gnać na terapię, do domu zjeżdżamy wieczorem i już na nic czasu nie ma. Nocki bywają różne, raz młoda pięknie śpi, a raz wręcz odwrotnie. Na dodatek co noc wędruje do naszego łóżka. Dla tego teraz czuję się jakby przejechał po mnie czołg (chociaż nie wiem jak to jest :)). Jestem zmęczona fizycznie i psychicznie. Na dodatek atmosfera w pracy nie jest zbyt fajna więc to moje urywanie się też mi ciąży. W domu niby wiedzą, że jestem zmęczona, mówię o pomocy i faktycznie ona jest ale jeden dzień, dwa a później jest znowu to samo. Na szczęście (chociaż tak nie powinno być) wygarnęłam mojej siostrze to i owo bo co week przyjeżdżali sobie do nas odpocząć i oczywiście ja musiałam po nich sprzątać, ba ugotować obiad i dla nich ale pomocy od nich ani za grosz. Moja cierpliwość w tej kwestii się skończyła i oznajmiłam co mnie boli, obrazili się (chociaż tak naprawdę nie mają za co, bo powiedziałam tylko jak jest) i nie przyjeżdżają, a jak wpadają to na godzinkę, dwie a mogą bo mieszkają zaledwie 30km od nas. Drastyczna metoda ale na nich nic innego nie działa, więc jest jak jest. Traktuje teraz ich tak jak oni mnie traktują od lat, jak śmiecia, jak popychadło - przynajmniej ja to tak odczułam. No to się pożaliłam przy okazji ale było mi to bardzo potrzebne.

środa, 9 września 2015

Jestem sobie przedszkolaczek :)

Przepraszam, że tak długo nie odpowiadałam, ale ostatnio dużo się działo, nie miałam czasu aby przysiąść i napisać coś sensownego.
Rozmowa w gminnym przedszkolu przebiegła pozytywnie, zaraz od następnego dnia zaczęłyśmy chodzić na dni adaptacyjne. Młoda zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, bardzo chętnie poszła do dzieci, bawiła się, nawet nie specjalnie się za mną oglądając. Początkowo chodziliśmy tylko na 3 godziny do końca sierpnia, było mniej dzieci, łatwiej było się przyzwyczaić. Panie są uprzedzone, że M. jest "specyficzna", że żywiołowo reaguje, no i nie usiedzi zbyt długo na tyłku. Panie bardzo dobrze to wszystko przyjęły, kazały się nie martwić, zapoznały się z opinią z PPP i stwierdziły, że ze wszystkim damy sobie radę wspólnie. Drugiego dnia zostawiłam na jakieś 15 minut małą w przedszkolu, dałam jej buziaka i wyszłam. Jak wróciłam bawiła się w najlepsze, nawet mnie nie zauważyła że już jestem. Jako jedna z niewielu nie płakała ani za mną ani za eM bo i on ją odprowadzał. Także naprawdę bardzo sprawnie te dni nam poszły. Niestety jak do bywa w większych skupiskach dzieci, już młoda zdążyła przynieść pierwsze przeziębienie i od czwartku jest w domu. W tym tygodniu już jej nie puszczam bo w piątek zaczynamy terapię logopedyczno - psychologiczną w centrum a w poniedziałek mamy terapię SI i dlatego M narazie będzie chodziła tylko 3 dni w tygodniu do przedszkola, jak się wdroży w terapię to w poniedziałki tez będzie chodziła tylko na krócej, żeby nie była zbyt zmęczona. Dzisiaj właśnie rozmawiałam z panią w przedszkolu, mówi że nie widzi problemu, a jak najbardziej młodej przedszkole w tym wszystkim pomoże, ja też tak uważam, oby tylko zbyt często nie chorowała bo wtedy nici i z terapii i z przedszkola a nie ukrywam, że najbardziej zależy nam na terapii SI i psychologu. W centrum również poszli nam na rękę i mogę z nią jeździć po pracy, tylko w poniedziałki muszę się urywać 1,5 godziny ale to odpracuje przychodząc w poniedziałek nie na 9 a na 7 rano do pracy. Terapeutki przynajmniej przez telefon wydają się bardzo przyjemne, z logopedą już mieliśmy jedno spotkanie, mamy inną Panią niż przed wakacjami ale równie sympatyczną :)
Także może nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Jestem trochę zmęczona bo wszystko robiłam w biegu, przedszkole-praca, praca-przedszkole. M narazie codziennie mówi, że idzie do pracy do dzieci, oby jej ten zapał szybko nie minął.
Dziękuję moi mili za każde miłe słowo w naszym kierunku bardzo to wiele dla nas znaczy. Dziękuję

wtorek, 25 sierpnia 2015

Dzisiaj już na "chłodno"

Dzisiaj chyba już wreszcie mogę napisać na chłodno o tym co się w ostatnim czasie wydarzyło.
Tak jak pisałam zadzwoniła do mnie dyrektorka tego prywatnego przedszkola z tekstem, że "konsultowała przypadek M. i niestety nie może jej przyjąć do siebie ponieważ musiałaby zatrudnić nauczyciela wspomagającego a na to ją nie stać", ja byłam w pracy na dodatek miałam na karku faceta z kontroli, który szukał aby wyszukać jakieś nieprawidłowości i nie mogłam dać ponieść się emocją więc odpowiedziałam tylko "że rozumiem i czy aby napewno" babka potwierdziła i na tym moja rozmowa się skończyła bo inaczej bym jej nawrzucała. Na drugi dzień napisałam do Pani ważnej emeila gdzie grzecznie acz dobitnie napisałam co o tym sądzę, nie powtórzę teraz tak słowo w słowo ale brzmiało mniej więcej tak: "nie wiem z kim konsultowała Pani przypadek M. ale raczej nie ze specjalistą bo inaczej wiedziałaby Pani, że aby starać się o nauczyciela wspomagającego dziecko musi mieć orzeczenie o niepełnosprawności lub orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego, M. natomiast ma jedynie opinię z PPP o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju, której to wcale nie miałam obowiązku Pani przedkładać. Chciałam być jednak z Panią szczera, dlatego też postanowiłam powiedzieć o deficytach dziecka a nie jak inni rodzice przemilczeć problem. Szkoda tylko, że nie mogłam liczyć na Pani szczerość, przecież mogłyśmy ustalić,  że dajemy M. czas tygodnia-dwóch i wtedy zdecydujemy czy może zostać w przedszkolu czy nie. Przykro mi, że w całej tej sprawie ucierpiało niewinne dziecko, które już zaczynało się przyzwyczajać do nowej codzienności. Jak widać lepiej wszystkiego nie mówić. Mimo wszystko dziękuję za poświęcony czas." Takiego o to emeila nie omieszkałam wysłać, nie wiem czy dobrze czy nie, ale czułam, że muszę to napisać bo nie lubię nie dokończonych spraw. 
Bardzo mocno dotknęła mnie mimo wszystko ta sprawa, najbardziej to, że wydawałoby się profesjonalista a zachowuje się jak smarkacz. Nie wiem czego się obawiała, pewnie tego że statystyki jej spadną...Po moim emeilu Pani już się nie odezwała, nie dostałam również zwrotu dokumentów ani decyzji odmownej odnośnie przyjęcia M do przedszkola.
Dzisiaj idę pod koniec dnia na rozmowę do samorządowego przedszkola, teraz nauczona doświadczeniem już wiem, żeby wszystkiego nie mówić. Całe szczęście moja mama powiedziała, że jakby co da radę jeszcze M pilnować, więc chwała jej za to, ja jednak chciałbym aby jednak miała już większy kontakt z rówieśnikami.
Taka o to przygoda nas spotkała.

piątek, 21 sierpnia 2015

I sprawa się rypła

Krótko mówiąc nie wiem czy załapiemy się do któregokolwiek przedszkola, ponieważ wczoraj otrzymałam telefon od szefowej tego prywatnego przedszkola, że bardzo jej przykro ale nie może przyjąć M. do siebie. Z takich czy innych powodów, raczej trochę wydumanych, nawet nie potrafiła być ze mną szczera, ale nie dyskutowałam nie miałam na to siły, zresztą jeszcze dziś nie mam.
Zostałam rozłożona na łopatki...nie mam sił jeszcze o tym napisać, może po weekendzie trochę ochłonę to napiszę coś więcej.
Przepraszam

środa, 19 sierpnia 2015

Przygotowań czas - trudny czas

         Już kilka razy zabierałam się do napisania ale jak zaczynałam to nie wiedziałam jak swoje obawy ubrać w słowa.
Jakiś trudniejszy czas mam teraz, wiąże się to z pójściem małej do przedszkola. Niby dostała się do przedszkola samorządowego, które widzę z okna swojej pracy ale po pierwsze jest nieodpieluchowana a dwa coraz gorsze opinie słyszę o wychowawczyniach tam pracujących, no i mają dość ubogą ofertę edukacyjną. Wstępnie jak rozmawiałam z dyrektorką to była mowa o dziecku bez pieluchy no ale nie udało się i nie wiem jak do tego podejdą, nie mogę o tym porozmawiać bo szefowa jest na urlopie, muszę czekać co strasznie mnie wkurza bo babka wraca do pracy dopiero 31.08. Między czasie targana różnymi emocjami odwiedziłam prywatne przedszkole, które działa na podstawie wpisu do ewidencji Szkół i Placówek Niepublicznych, co prawda oddalone jest od naszego miejsca zamieszkania o jakieś 3km, ale grupa tam jest mniejsza bo w tym roku liczyć będzie 18 dzieci, przyjmują dzieci z pieluchą, w razie potrzeby karmią co mnie też interesuje bo młoda nie ma jeszcze idealnej wprawy z jedzeniem i może potrzebować takiej pomocy. Mają lepszą ofertę edukacyjną, prowadzą np. zajęcia metodą Ruchu Rozwijającego Weroniki Sherborne, które mamy zalecone przez PPP więc nie musielibyśmy na nie dojeżdżać 30km tylko zaledwie 3km. Jedynym "ale" nie jest koszt chociaż jest znaczna różnica bo w samorządowym koszt miesięczny oscyluje około 200zł a w prywatnym około 360zł, z tym że tłumaczę sobie jakbym miała dwa razy w tygodniu dojeżdżać na zajęcia z ruchu po 60km to chyba więcej wydam na paliwo. Jednak patrzeć tu należy na dobro dziecka, jej komfort i poczucie bezpieczeństwa. Chciałabym już z nią chodzić na adaptację a tak muszę się wstrzymać bo nie wiem sama na co się zdecydować, być może po powrocie dyrektorki problem sam się rozwiąże bo powie, że jednak z pieluchą nie przyjmują i nie będę miała wyjścia, a tak cały czas jestem rozdarta. Boję się czy młoda szybko się zaaklimatyzuje, jak przeżyje rozłąkę nie ze mną bo ja i tak chodzę do pracy ale rozłąkę z babcią, która jest z nią w domu. Wiem, że każdy musi się zmierzyć z podobnymi problemami, być może robię coś na wyrost ale po prostu się boję i już.
Miłego czytania.

czwartek, 6 sierpnia 2015

Kto lubi niech wie

Kto lubi sezon grzybowy niech wie, że już pora. Tu na dowód zamieszczam okaz, który został znaleziony przez mojego męża
Ja jeszcze w tym roku nie byłam a bardzo uwielbiam, jednak trochę mi żal kiedy mąż przynosi w koszyku takie wspaniałości. Może odważę zabrać młodą na poszukiwanie grzybów. U nas przez jakiś czas było sporo kleszczy i tak spacery po lesie dość mocno ograniczyliśmy, może czas zacząć poznawać na nowo uroki lasu. Zapraszam na sos grzybowy :)

piątek, 31 lipca 2015

Nocne wędrówki M.

Od kilku dni młoda urządza sobie w nocy spacery. We wtorek  spadła ze swojego łóżka, bo tak się kręciła że wreszcie spadła. Połowa jej ta dolna została na łóżku a od pasa w górę leżała na podłodze i co najśmieszniejsze nawet się nie obudziła (kładę kołdrę na podłogę bo już zdarzało się jej spaść). Wstałam ułożyłam ją na łóżku, przykryłam i było ok. W środę przyszła do nas do łóżka po 1 w nocy, gadała do nas brała nas za ręce i trzymała sobie, gadała do nas, chciała się bawić (nawet miłe to było, chociaż z drugiej strony poczułam wyrzuty sumienia, że może  za mało czasu z nią spędzamy) tyle że trwało to ponad 3 godziny, wreszcie już wkurzona, zmęczona i wogóle ululałam ją po 4 nad ranem. W czwartek budzę się o 24:30 bo czuję, że ktoś na mnie patrzy, podnoszę wzrok i widzę młodą która czeka aż się przesunie i gramoli się do łóżka, dzisiaj żeby tradycji stało się zadość po godzinie 1 w nocy też postanowiła do nas przyjść, tyle że zaraz się ułożyła i spała jak wychodziłam do pracy. Jestem zmęczona tym tygodniem, bo nie dość że kładę się spać dość późno bo raczej sporo po godzinie 23 a nawet bliżej 24 to wstać muszę do pracy już o 5:30, a pogoda raczej "barowa" i mój organizm ma dość duże problemy z wstaniem z łóżka. Mam nadzieję, że te jej wędrówki się skończą i będę mogła przespać ciągiem chociaż 5 godzin, chociaż czuję już niedosyt spania, chyba organizm po dwóch latach spania po 3-4 godziny woła o pomoc. Powodem tych wędrówek najprawdopodobniej jest zaburzenie integracji sensorycznej, babka mówiła nam że dość dużo dzieci ma wtedy problemy ze spaniem, jakby było im szkoda czasu na spanie. 
Jakby chciał mi ktoś podarować wolne 2-3 godziny snu to ja bardzo chętnie w każdej ilości.
Pozdrawiam z bardzo bardzo deszczowego Pomorza :)

poniedziałek, 20 lipca 2015

Gwarna sobota

W minioną sobotę mieliśmy spotkanie naszej grupy adopcyjnej z dziećmi, byli prawie wszyscy bo było nas siedem par (na kursie było 8) i ośmioro dzieciaczków, jedna para przyjechała bez dzieci bo te są na wakacjach u dziadków, poszczęściło im się. Pogoda dopisała, dzieciaki szalały jak wściekłe, było bardzo fajnie. Oczywiście pogadać za dużo nie pogadaliśmy bo każdy doglądał swojej latorośli. Dzieciaki szybko złapały wspólny język, młoda była jedyną dziewczynką w towarzystwie i ustawiała chłopaków a oni potulnie robili co im kazała, umie się dziewczyna ustawić. Najbardziej przypadli mi do gustu dwaj bracia blondaski, młodszy jest w wieku naszej córci a drugi ma prawie 8 lat. Chłopaki ruchliwe jak młoda, ale bardzo sympatyczni. Przy nich tez nie da się nudzić :)
Nie chciało mi się jechać na to spotkanie, bo ostatnie dwa tygodnie wszystko robiłam w biegu ale nie żałuję, młoda się dotleniła, pobawiła z większą grupką dzieciaków i na tle innych dzieci wypadła bardzo dobrze, nikt nie mógł uwierzyć, że jest tak ruchliwa. Ale to prawda w sumie bo od dwóch czy trzech dni młoda sporo zwolniła, nie wiem może jakiś skok rozwojowy, dorasta czy coś. Do domu wróciliśmy koło 17 a tam byliśmy od południa, młoda jak wsiadła do samochodu to zaraz spała taka była wymęczona. Wczoraj rano z kolei jak tylko otworzyła oczy to zażyczyła sobie "brum brum do dzieci" także widać i jej towarzystwo przypadło do gustu :)
Fajne takie spotkania i fajnie jest wyjść z domu.
Miłego poniedziałku.

wtorek, 14 lipca 2015

chodź kochanie :)

Od jakiegoś czasu moja mądra córcia znalazła na nas sposób, mianowicie jak coś nie chcemy jej dać, zrobić tak jak chce to mówi do nas "kochanie daj rękę", albo "kochanie chodź" rozbraja nas tym bardzo, zawsze wtedy mamy uśmiech na buzi. Od kilku dni też obserwuje, że przy zabawie zabawkami a najbardziej ulubionym królikiem mówi do niego "kochanie", śmiesznie to brzmi w ustach małego dziecka, ale widać też, że już wie kiedy jest odpowiedni moment aby tego zwrotu użyć :)
Bardzo mi wydoroślała moja dziewczyna ostatnimi czasy, nie mówię tu tylko o fizyczności chociaż różnice widać gołym okiem.
Zrobiła się spokojniejsza, poważniejsza (ma jeszcze takie "odpały" ale znacznie rzadziej i tylko wtedy kiedy chce zwrócić na siebie uwagę), coraz więcej potrafi, ma bardzo dobrą pamięć. Od jakiegoś czasu robimy sobie co drugi dzień tor przeszkód i skaczemy, przechodzimy przez niego i czasami specjalnie poprzestawiam coś inaczej niż było poprzednio, ona to poprawia i mówi "tak nie", jak zapominam o czymś to też mi przypomina albo przynosi, pamięci i spostrzegawczości nie można jej zarzucić. Coraz lepiej radzi sobie ze sztućcami, piciem z normalnego kubka (do tej pory unikała go jak mogła), coraz dłużej siedzi przy stole, coraz chętniej bawi się w zabawy które wymagają skupienia, koncentracji. Bardzo mnie to raduje, bo widzę, że ta nasza praca przynosi wymierne efekty, że być może wizja przedszkola nie będzie taka przerażająca, jedyne czego jeszcze nie udało się opanować to sygnalizowania potrzeb fizjologicznych, pracujemy nad tym cały czas, bez przymusu ale tak trochę delikatnie. Poza tym nasz wspólny czas wypełnia zabawa, wygłupy. Ostatnim hitem stał się telefon a raczej robienie nim zdjęć. Młoda siada mi na kolanach i mam robić nam zdjęcia a ona robi przy tym bardzo różne miny, wygibasy i jest bardzo zabawnie. Poza tym znowu bardzo pragnie mojego kontaktu, bliskości, znowu nie chce mnie wypuszczać do pracy, nie ma jakiś wielkich histerii ale sporo muszę się ją naprzekonywać. Na szczęście udaje się bez płaczu i innych dziwnych rzeczy wyjść do pracy, najlepsze są później powroty i te spragnione miłości małe rączki obejmujące mnie za szyję :)
Ach to moje Kochanie, co ja bym bez niej poczęła.
Dzisiejszy wpis w pełni poświęcony mojej córce.
Buziaki kochani.

środa, 8 lipca 2015

Mama się rehabilituje :)

Od poniedziałku jeżdżę na rehabilitację, czy czuję poprawę szczerze mówiąc nie wiem bo ostatnimi czasy plecy przestały dokuczać bolą jedynie jak ponoszę małą a ona przecież już nie taka mała bo ma prawie 3 latka a wygląda na więcej. Mam 3 zabiegi dziennie, solux, laser i prądy. Najbardziej obwiałam się tych prądów ale są najprzyjemniejsze szkoda, że trwają tylko 10 minut ;)
Codziennie zwalniam się z pracy bo zabiegi mam na 14:30 a muszę 30km dojechać, więc jadę PKS-em o 13:12 i prawie codziennie jedzie ten fajny kierowca, któremu wiem że się podobam bo bardzo się mnie wstydzi ;)
Wczoraj rozmawiał przez telefon i byłam w szoku, że taki facet a głos ma tak miękki, taki delikatny, uspokajający, gdybym nie miała męża chyba bym się w nim zakochała, a przynajmniej w tym głosie :)
Wczoraj rano poszłam zrobić się na bóstwo, zmieniłam kolor i fryzurę. Bardzo dobrze się w nowym looku czuję, wszyscy mówią, że super, inaczej ale twarzowo, w końcu trzeba było coś zrobić dla siebie, w końcu nie wiadomo kogo spotkam na tej rehabilitacji ;) oczywiście żartuję, to był już czas na odświeżenie fryzury. Te z was które mają krótkie włosy wiedzą że po miesiącu włosy wołają już o podcięcie.
Dobra zabieram się za robotę bo o 13 wychodzę.
Miłego dnia.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

To już 2 lata moja kochana Córeczko

W piątek mieliśmy małą rocznicę, mianowicie 26.06 minęło 2 lata od poznania naszej kochanej Córeczki. To już albo dopiero dwa lata. Przez te dwa lata tak dużo się zmieniło, tak dużo się wydarzyło. Pamiętam jak jechaliśmy złożyć dokumenty na kurs, a tu już minęło tyle czasu jak jesteśmy razem. Te dwa lata były bardzo szczęśliwe ale również czasami trudne. No i muszę przyznać, że przez te dwa lata to chyba tylko 4-5 nocy udało mi się przespać całe ;)

Za Waszymi radami w środę pogadałam z mężem a raczej to ja mówiłam a on tylko słuchał, na koniec skwitował tylko "rozumiem" i nic więcej ale od czwartku kompletna przemiana (oby nie zapeszyć), włączył się w rodzinne życie, obowiązki, wychowywanie małej. I jest dobrze, oby tak już zostało, wreszcie nie jestem tak umęczona wieczorem, że myślę tylko o spaniu. Ten week spędziliśmy właściwie we 3, chodziliśmy dużo razem, bawiliśmy się. Młoda szczęśliwa a i chyba każde z nas za tym tęskniło. Mam nadzieję, że takie dni jak przez ten week będą u nas teraz codziennością, a nie tylko odświętnym wydarzeniem.

Dziękuję za rady.

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Niezdecydowana - jak to kobieta

Tak wiele chciałabym napisać, a jednocześnie nie umiem ubrać tego wszystkiego co mnie trapi w słowa. Jednego dnia chciałabym rozwodu, chętnie wyrzuciłabym wszystkie jego rzeczy aby ich nie widzieć, aby wykrzyczeć, że go nienawidzę (tak tak teraz czuję raczej nienawiść niż miłość, a może to obojętność), żyjemy razem a jednak obok siebie. Bywają dni kiedy zamienimy dosłownie jedno czy dwa słowa i to wszystko. Przy małej pomaga mi niewiele, dosłownie jedynie to, że się bawi z nią chwilę. A jak to kobieta do pracy, wracając zakupy, obiad, pranie, sprzątanie i jeszcze a raczej w pierwszej kolejności zająć się dzieckiem, nie no spoko przecież ja jeść, spać i odpoczywać nie muszę. Innym razem robię sobie rachunek sumienia i mówię, że przesadzam, że zbyt dużo oczekuję, każdy jest tylko człowiekiem. Po raz kolejny oglądam mieszkania na sprzedaż bo dość mam tej małej (chociaż ma ponad 4 tyś. mieszkańców) wsi na której mieszkam. Mam dość tego dojeżdżania aby cokolwiek załatwić, chciałabym mieć wszędzie blisko, chciałabym mieść nowych znajomych, chciałabym mieć sąsiadkę do której mogę wpaść na plotki...wiem wiem za dużo bym chciała. Innym razem myślę sobie gdzie mi będzie lepiej niż tu. Praca na miejscu, 5 dni w tygodniu, każdy week wolny...tylko jakoś mi to przestało już wystarczać i zastanawiam się, dlaczego mam się tym pocieszać, wiem że niektórzy mają gorzej ale to chyba nie powód abym nie mogła sobie marzyć, mieć większych ambicji.
Takie o to rozważania i przemyślenia zaprzątają ostatnio moją głowę.

Miłego czytania.

piątek, 19 czerwca 2015

Mama na przymusowym odpoczynku

Bardzo dziękuję, że zechciałyście znowu mnie czytać, bałam się że stwierdzicie, iż nie ma takiej potrzeby. Dzisiejszy post będzie o mnie i moim zdrowiu, które niestety ostatnio trochę szwankuje.

Od jakiegoś czasu bolał mnie kręgosłup, jednak jeszcze bardziej miednica i nogi. Dostałam tabletki, które niestety nie pomagały, więc poszłam jeszcze raz i odrazu seria zastrzyków, L4 i zakaz wstawania, trzeba się oszczędzać. Wiadomo jak to jest przy dzieciach za długo nie poleżysz, no ale odpoczywałam ile się dało. Po powrocie do pracy ból powrócił i to prawie z taka samą siłą jak przed zastrzykami, chodzę jednak do pracy bo pracuję jednoosobowo i nie mogę pozwolić aby zrobiły mi się zaległości bo z nich nie wyjdę. Moja Pani doktor rozłożyła ręce i dała mi skierowanie do ortopedy, byłam we wtorek stwierdziła na podstawie rozmowy i wyników rtg, że mam przeciążony kręgosłup i na tą chwilę rehabilitacja, w domu zakaz ćwiczeń, zakaz zumby a niedawno zaczęłam na nią chodzić i jak najbardziej oszczędny tryb życia. Wczoraj szukałam najszybszego terminu rehabilitacji i nawet się udało, bo już za niecałe dwa tygodnie mogę zacząć tylko za jedną serię zabiegów muszę zapłacić nie jest to jakaś fortuna ale 90,00zł piechota nie chodzi. Oczywiście zapłacę po to aby już rozpocząć tą rehabilitację bo nie mogę wyrobić z bólem. Będę miała po 10 zabiegów prądem, ogrzewanie lampą solux i laser. Mam nadzieję, że to pomoże. Przy okazji badań okazało się, że mam małą wadę genetyczną mianowicie niespojenie łuku S1 -  Niespojenie łuku kręgu (spina bifida) jest wadą wrodzoną (najczęściej segment L5 lub S1), która powoduje brak zrostu łuku kręgu kręgosłupa. Deformacja sprzyja przeciążeniom kręgosłupa powoduje dysharmonie napięcia mięśniowego a czasami powoduje, że szybciej dochodzi do rozwoju zmian zwyrodnieniowych.Osoba cierpiąca z powodu niespojenia łuku powinna regularnie unikać przeciążeń kręgosłupa związanych na przykład z dźwiganiem ciężarów, pracą w pochylonej pozycji, długotrwałym przebywaniem w pozycji siedzącej, jak również z sytuacjami wymagającymi nadmiernego prostowania kręgosłupa w odcinku lędźwiowym. Noszenie obuwia na wysokich obcasach, nadwaga, a także ciąża są czynnikami, które mogą znacznie nasilić dolegliwości, bądź być czynnikiem powodującym ich ujawnienie. W codziennym rozkładzie zajęć osoby z niespojeniem łuku powinno znaleźć się 15-30 minut na ćwiczenia wzmacniające mięśnie brzucha, pośladków i grzbietu. Zwiększona siła i wytrzymałość tych grup mięśniowych pozwala dłużej utrzymywać pożądaną postawę ciała i łatwiej unikać przeciążeń. Zabiegi fizykoterapeutyczne i przyjmowanie leków wydają się mieć jedynie działanie pomocnicze i doraźne.

Także w tej chwili powinnam o siebie bardziej zadbać, w domu na szczęście zrozumieli i starają się pomóc, chociaż mąż raczy czasem zapominać ;) musiał przejąć część obowiązków, chociaż jak ktoś mnie zna ciężko mi było bo ja zrobiłabym to lepiej, szybciej i wogóle :) Córcia czasem daje popalić, w nocy bywa różnie więc jestem i tym zmęczona też, marzę o wyspaniu się albo chociaż poleżeniu sobie spokojnie w łóżku do 9. Może za jakiś czas się uda :)

Dzisiaj to na tyle. Pozdrawiam i życzę miłego dnia.

środa, 17 czerwca 2015

Ucieczka a raczej jej próba

          Próbowałam ostatnio uciec od pisania, od tego wszystkiego co się u nas dzieje, zlikwidowałam bloga ale nie umiem poradzić sobie z tym co dzieje się w mojej głowie, z moimi odczuciami, emocjami. Może coś robię na wyrost, może przesadzam ale moja matczyna intuicja podpowiada mi, że idę w dobrym kierunku, że powinnam się tego trzymać.
Niektórzy pamiętają, że adoptowaliśmy 9 miesięczną dziewczynkę, w tej chwili ta dziewczynka ma niespełna 3 lata, jest bardzo bardzo ruchliwa, żywiołowa, absorbująca, uśmiechnięta i bardzo kochana. Jak ktoś ją widzi to mówi, że mam puknąć się w głowę bo ona jest zdrowa i że przesadzam. Tak faktycznie jest, ona jest zdrowa niestety ma swoje deficyty. Znając przeszłość rodziców biologicznych dmucham na zimne, chcę jej zapewnić a przynajmniej ułatwić lepszy start w życie.
Byliśmy na diagnozie w PPP no i mamy stwierdzone zaburzenie integracji sensorycznej. Niestety terapię będziemy mieć dopiero od września bo tak odległe są terminy. W naszych okolicach nie ma możliwości zapewnienia nawet prywatnie takiej profesjonalnej pomocy, Ci dobrzy specjaliści pracują w poradniach i jak się okazuje mają zakaz prowadzenia prywatnych terapii. Czytam w necie co można robić samemu w domu ale to nie to samo. Czasami jestem tak zmęczona, że najchętniej położyłabym się tylko spać i spała całą dobę. Do tego i moje zdrowie zaczęło szwankować, dolegliwości bólowe są tak ogromne że mogę poruszać się tylko na kolanach, ale dalej walczę, aby nie odpuścić aby być konsekwentnym chociaż czasami już odpuszczam wiem, że nie powinnam ale uginam się. Wiem, że jest coś takiego jak diagnoza integracji sensorycznej jakby ktoś miał informacje gdzie mogę ją wykonać na Pomorzu będę wdzięczna.
Pozdrawiam i uciekam, ale napewno jeszcze napiszę.
Mam nadzieję, że ponownie będziecie mnie czytać.
nela81