środa, 30 września 2015
Zadzwonił po raz drugi
Dzisiaj zaraz po godzinie 10 zadzwonił TEN telefon po raz drugi...nie czekaliśmy na niego, póki co nie staraliśmy się o drugie dziecko. Zadzwonili z informacją, że jest naszej M. brat i czy chcielibyśmy go przyjąć...narazie nie jestem w stanie więcej napisać, moja głowa i tak zaraz eksploduje z natłoku myśli z którymi toczę walkę....dajcie mi chwilę.
piątek, 25 września 2015
Trudne początki
Usiadłam z zamiarem napisania długiego postu i nie wiem od czego zacząć hihi. Może napiszę najpierw co u nas: u nas generalnie dobrze, chociaż były małe przeszkody w formie przeziębień więc byliśmy wyłączeni z przedszkola i terapii. W przedszkolu młoda czuje się jak ryba w wodzie, bardzo chce chodzić niestety odporność na infekcje mała i co chwilę jest przeziębiona. Ja zostawiam ją wtedy w domu 2-3 dni aby nie zarażała innych dzieci, szkoda tylko że inne matki mają gdzieś resztę dzieci i nafaszerują dzieciaka rano i wio do przedszkola, ja wiem że czasami sytuacja nas do tego zmusza ale większości to jednak nasze wygodnictwo. Panie w przedszkolu M. polubiły i co chwila dopytują kiedy przychodzi, grupa się już dosyć związała tylko M. jest tak dużą indywidualnością ale może to i dobrze bo Panie poświęcają jej więcej czasu. Generalnie nie sprawia trudności, jedynie ta jej nadpobudliwość widać, bo przykładowo jak dzieciaczki mają 20 minut siedzieć przy stoliczkach i malować to ona po 10 minutach robi rundę dookoła sali i wraca na miejsce ale nikomu to nie przeszkadza. Z paniami z przedszkola i terapii doszliśmy do wniosku, że zostawiamy M. w przedszkolu bo to dla niej też nauka, terapia i nie ma znaczenia czy będzie chodziła jeden dzień w tygodniu czy dwa. Co do terapii to bardzo podoba jej się integracja sensoryczna, narazie mieliśmy dwa spotkania i za każdym razem młoda nie chciała wychodzić. Babeczka rewelacja spokojna, ale konsekwentna podpowiada nam co robić w domu. Babka z logopedii wydaje się ostra ale M. się jej słucha, na ostatnich zajęciach bardzo ją chwaliła, zdziwiła się że młoda ma tak duży zasób słów. Dzisiaj mamy pierwsze spotkanie z psychologiem, najpierw M. była chora a później babeczka. Jestem ciekawa co powie na zachowanie M. Ja jestem zadowolona i bardzo bardzo zmęczona. W pracy zawalona robotą, w domu tez zawsze coś do zrobienia, dwa razy w tygodniu muszę zrywać się z roboty i gnać na terapię, do domu zjeżdżamy wieczorem i już na nic czasu nie ma. Nocki bywają różne, raz młoda pięknie śpi, a raz wręcz odwrotnie. Na dodatek co noc wędruje do naszego łóżka. Dla tego teraz czuję się jakby przejechał po mnie czołg (chociaż nie wiem jak to jest :)). Jestem zmęczona fizycznie i psychicznie. Na dodatek atmosfera w pracy nie jest zbyt fajna więc to moje urywanie się też mi ciąży. W domu niby wiedzą, że jestem zmęczona, mówię o pomocy i faktycznie ona jest ale jeden dzień, dwa a później jest znowu to samo. Na szczęście (chociaż tak nie powinno być) wygarnęłam mojej siostrze to i owo bo co week przyjeżdżali sobie do nas odpocząć i oczywiście ja musiałam po nich sprzątać, ba ugotować obiad i dla nich ale pomocy od nich ani za grosz. Moja cierpliwość w tej kwestii się skończyła i oznajmiłam co mnie boli, obrazili się (chociaż tak naprawdę nie mają za co, bo powiedziałam tylko jak jest) i nie przyjeżdżają, a jak wpadają to na godzinkę, dwie a mogą bo mieszkają zaledwie 30km od nas. Drastyczna metoda ale na nich nic innego nie działa, więc jest jak jest. Traktuje teraz ich tak jak oni mnie traktują od lat, jak śmiecia, jak popychadło - przynajmniej ja to tak odczułam. No to się pożaliłam przy okazji ale było mi to bardzo potrzebne.
środa, 9 września 2015
Jestem sobie przedszkolaczek :)
Przepraszam, że tak długo nie odpowiadałam, ale ostatnio dużo się działo, nie miałam czasu aby przysiąść i napisać coś sensownego.
Rozmowa w gminnym przedszkolu przebiegła pozytywnie, zaraz od następnego dnia zaczęłyśmy chodzić na dni adaptacyjne. Młoda zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, bardzo chętnie poszła do dzieci, bawiła się, nawet nie specjalnie się za mną oglądając. Początkowo chodziliśmy tylko na 3 godziny do końca sierpnia, było mniej dzieci, łatwiej było się przyzwyczaić. Panie są uprzedzone, że M. jest "specyficzna", że żywiołowo reaguje, no i nie usiedzi zbyt długo na tyłku. Panie bardzo dobrze to wszystko przyjęły, kazały się nie martwić, zapoznały się z opinią z PPP i stwierdziły, że ze wszystkim damy sobie radę wspólnie. Drugiego dnia zostawiłam na jakieś 15 minut małą w przedszkolu, dałam jej buziaka i wyszłam. Jak wróciłam bawiła się w najlepsze, nawet mnie nie zauważyła że już jestem. Jako jedna z niewielu nie płakała ani za mną ani za eM bo i on ją odprowadzał. Także naprawdę bardzo sprawnie te dni nam poszły. Niestety jak do bywa w większych skupiskach dzieci, już młoda zdążyła przynieść pierwsze przeziębienie i od czwartku jest w domu. W tym tygodniu już jej nie puszczam bo w piątek zaczynamy terapię logopedyczno - psychologiczną w centrum a w poniedziałek mamy terapię SI i dlatego M narazie będzie chodziła tylko 3 dni w tygodniu do przedszkola, jak się wdroży w terapię to w poniedziałki tez będzie chodziła tylko na krócej, żeby nie była zbyt zmęczona. Dzisiaj właśnie rozmawiałam z panią w przedszkolu, mówi że nie widzi problemu, a jak najbardziej młodej przedszkole w tym wszystkim pomoże, ja też tak uważam, oby tylko zbyt często nie chorowała bo wtedy nici i z terapii i z przedszkola a nie ukrywam, że najbardziej zależy nam na terapii SI i psychologu. W centrum również poszli nam na rękę i mogę z nią jeździć po pracy, tylko w poniedziałki muszę się urywać 1,5 godziny ale to odpracuje przychodząc w poniedziałek nie na 9 a na 7 rano do pracy. Terapeutki przynajmniej przez telefon wydają się bardzo przyjemne, z logopedą już mieliśmy jedno spotkanie, mamy inną Panią niż przed wakacjami ale równie sympatyczną :)
Także może nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Jestem trochę zmęczona bo wszystko robiłam w biegu, przedszkole-praca, praca-przedszkole. M narazie codziennie mówi, że idzie do pracy do dzieci, oby jej ten zapał szybko nie minął.
Dziękuję moi mili za każde miłe słowo w naszym kierunku bardzo to wiele dla nas znaczy. Dziękuję
wtorek, 25 sierpnia 2015
Dzisiaj już na "chłodno"
Dzisiaj chyba już wreszcie mogę napisać na chłodno o tym co się w ostatnim czasie wydarzyło.
Tak jak pisałam zadzwoniła do mnie dyrektorka tego prywatnego przedszkola z tekstem, że "konsultowała przypadek M. i niestety nie może jej przyjąć do siebie ponieważ musiałaby zatrudnić nauczyciela wspomagającego a na to ją nie stać", ja byłam w pracy na dodatek miałam na karku faceta z kontroli, który szukał aby wyszukać jakieś nieprawidłowości i nie mogłam dać ponieść się emocją więc odpowiedziałam tylko "że rozumiem i czy aby napewno" babka potwierdziła i na tym moja rozmowa się skończyła bo inaczej bym jej nawrzucała. Na drugi dzień napisałam do Pani ważnej emeila gdzie grzecznie acz dobitnie napisałam co o tym sądzę, nie powtórzę teraz tak słowo w słowo ale brzmiało mniej więcej tak: "nie wiem z kim konsultowała Pani przypadek M. ale raczej nie ze specjalistą bo inaczej wiedziałaby Pani, że aby starać się o nauczyciela wspomagającego dziecko musi mieć orzeczenie o niepełnosprawności lub orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego, M. natomiast ma jedynie opinię z PPP o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju, której to wcale nie miałam obowiązku Pani przedkładać. Chciałam być jednak z Panią szczera, dlatego też postanowiłam powiedzieć o deficytach dziecka a nie jak inni rodzice przemilczeć problem. Szkoda tylko, że nie mogłam liczyć na Pani szczerość, przecież mogłyśmy ustalić, że dajemy M. czas tygodnia-dwóch i wtedy zdecydujemy czy może zostać w przedszkolu czy nie. Przykro mi, że w całej tej sprawie ucierpiało niewinne dziecko, które już zaczynało się przyzwyczajać do nowej codzienności. Jak widać lepiej wszystkiego nie mówić. Mimo wszystko dziękuję za poświęcony czas." Takiego o to emeila nie omieszkałam wysłać, nie wiem czy dobrze czy nie, ale czułam, że muszę to napisać bo nie lubię nie dokończonych spraw.
Bardzo mocno dotknęła mnie mimo wszystko ta sprawa, najbardziej to, że wydawałoby się profesjonalista a zachowuje się jak smarkacz. Nie wiem czego się obawiała, pewnie tego że statystyki jej spadną...Po moim emeilu Pani już się nie odezwała, nie dostałam również zwrotu dokumentów ani decyzji odmownej odnośnie przyjęcia M do przedszkola.
Dzisiaj idę pod koniec dnia na rozmowę do samorządowego przedszkola, teraz nauczona doświadczeniem już wiem, żeby wszystkiego nie mówić. Całe szczęście moja mama powiedziała, że jakby co da radę jeszcze M pilnować, więc chwała jej za to, ja jednak chciałbym aby jednak miała już większy kontakt z rówieśnikami.
Taka o to przygoda nas spotkała.
piątek, 21 sierpnia 2015
I sprawa się rypła
Krótko mówiąc nie wiem czy załapiemy się do któregokolwiek przedszkola, ponieważ wczoraj otrzymałam telefon od szefowej tego prywatnego przedszkola, że bardzo jej przykro ale nie może przyjąć M. do siebie. Z takich czy innych powodów, raczej trochę wydumanych, nawet nie potrafiła być ze mną szczera, ale nie dyskutowałam nie miałam na to siły, zresztą jeszcze dziś nie mam.
Zostałam rozłożona na łopatki...nie mam sił jeszcze o tym napisać, może po weekendzie trochę ochłonę to napiszę coś więcej.
Przepraszam
Zostałam rozłożona na łopatki...nie mam sił jeszcze o tym napisać, może po weekendzie trochę ochłonę to napiszę coś więcej.
Przepraszam
środa, 19 sierpnia 2015
Przygotowań czas - trudny czas
Już kilka razy zabierałam się do napisania ale jak zaczynałam to nie wiedziałam jak swoje obawy ubrać w słowa.
Jakiś trudniejszy czas mam teraz, wiąże się to z pójściem małej do przedszkola. Niby dostała się do przedszkola samorządowego, które widzę z okna swojej pracy ale po pierwsze jest nieodpieluchowana a dwa coraz gorsze opinie słyszę o wychowawczyniach tam pracujących, no i mają dość ubogą ofertę edukacyjną. Wstępnie jak rozmawiałam z dyrektorką to była mowa o dziecku bez pieluchy no ale nie udało się i nie wiem jak do tego podejdą, nie mogę o tym porozmawiać bo szefowa jest na urlopie, muszę czekać co strasznie mnie wkurza bo babka wraca do pracy dopiero 31.08. Między czasie targana różnymi emocjami odwiedziłam prywatne przedszkole, które działa na podstawie wpisu do ewidencji Szkół i Placówek Niepublicznych, co prawda oddalone jest od naszego miejsca zamieszkania o jakieś 3km, ale grupa tam jest mniejsza bo w tym roku liczyć będzie 18 dzieci, przyjmują dzieci z pieluchą, w razie potrzeby karmią co mnie też interesuje bo młoda nie ma jeszcze idealnej wprawy z jedzeniem i może potrzebować takiej pomocy. Mają lepszą ofertę edukacyjną, prowadzą np. zajęcia metodą Ruchu Rozwijającego Weroniki Sherborne, które mamy zalecone przez PPP więc nie musielibyśmy na nie dojeżdżać 30km tylko zaledwie 3km. Jedynym "ale" nie jest koszt chociaż jest znaczna różnica bo w samorządowym koszt miesięczny oscyluje około 200zł a w prywatnym około 360zł, z tym że tłumaczę sobie jakbym miała dwa razy w tygodniu dojeżdżać na zajęcia z ruchu po 60km to chyba więcej wydam na paliwo. Jednak patrzeć tu należy na dobro dziecka, jej komfort i poczucie bezpieczeństwa. Chciałabym już z nią chodzić na adaptację a tak muszę się wstrzymać bo nie wiem sama na co się zdecydować, być może po powrocie dyrektorki problem sam się rozwiąże bo powie, że jednak z pieluchą nie przyjmują i nie będę miała wyjścia, a tak cały czas jestem rozdarta. Boję się czy młoda szybko się zaaklimatyzuje, jak przeżyje rozłąkę nie ze mną bo ja i tak chodzę do pracy ale rozłąkę z babcią, która jest z nią w domu. Wiem, że każdy musi się zmierzyć z podobnymi problemami, być może robię coś na wyrost ale po prostu się boję i już.
Miłego czytania.
czwartek, 6 sierpnia 2015
Kto lubi niech wie
Kto lubi sezon grzybowy niech wie, że już pora. Tu na dowód zamieszczam okaz, który został znaleziony przez mojego męża
Ja jeszcze w tym roku nie byłam a bardzo uwielbiam, jednak trochę mi żal kiedy mąż przynosi w koszyku takie wspaniałości. Może odważę zabrać młodą na poszukiwanie grzybów. U nas przez jakiś czas było sporo kleszczy i tak spacery po lesie dość mocno ograniczyliśmy, może czas zacząć poznawać na nowo uroki lasu.
Zapraszam na sos grzybowy :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)