poniedziałek, 22 czerwca 2015

Niezdecydowana - jak to kobieta

Tak wiele chciałabym napisać, a jednocześnie nie umiem ubrać tego wszystkiego co mnie trapi w słowa. Jednego dnia chciałabym rozwodu, chętnie wyrzuciłabym wszystkie jego rzeczy aby ich nie widzieć, aby wykrzyczeć, że go nienawidzę (tak tak teraz czuję raczej nienawiść niż miłość, a może to obojętność), żyjemy razem a jednak obok siebie. Bywają dni kiedy zamienimy dosłownie jedno czy dwa słowa i to wszystko. Przy małej pomaga mi niewiele, dosłownie jedynie to, że się bawi z nią chwilę. A jak to kobieta do pracy, wracając zakupy, obiad, pranie, sprzątanie i jeszcze a raczej w pierwszej kolejności zająć się dzieckiem, nie no spoko przecież ja jeść, spać i odpoczywać nie muszę. Innym razem robię sobie rachunek sumienia i mówię, że przesadzam, że zbyt dużo oczekuję, każdy jest tylko człowiekiem. Po raz kolejny oglądam mieszkania na sprzedaż bo dość mam tej małej (chociaż ma ponad 4 tyś. mieszkańców) wsi na której mieszkam. Mam dość tego dojeżdżania aby cokolwiek załatwić, chciałabym mieć wszędzie blisko, chciałabym mieść nowych znajomych, chciałabym mieć sąsiadkę do której mogę wpaść na plotki...wiem wiem za dużo bym chciała. Innym razem myślę sobie gdzie mi będzie lepiej niż tu. Praca na miejscu, 5 dni w tygodniu, każdy week wolny...tylko jakoś mi to przestało już wystarczać i zastanawiam się, dlaczego mam się tym pocieszać, wiem że niektórzy mają gorzej ale to chyba nie powód abym nie mogła sobie marzyć, mieć większych ambicji.
Takie o to rozważania i przemyślenia zaprzątają ostatnio moją głowę.

Miłego czytania.

8 komentarzy:

  1. Kochana, choroba, brak porozumienia z mężem, opieka nad dzieckiem.. Odnoszę wrażenie, że od dłuższego czasu wszystko Cię ostatnio przytłacza.. Nie, absolutnie to nie jest źle. Każdy z nas ma lepsze i gorsze chwile. Tylko martwię się o Ciebie.. Nie masz nikogo wokół siebie, z kim mogłabyś szczerze porozmawiać i opowiedzieć o swoim samopoczuciu? Kogoś, kto starałby się zrozumieć? Pytam, bo takie przedłużający się kiepski nastrój może doprowadzić do depresji. Może warto porozmawiać ze specjalistą? Przytulam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za troskę. Nie mam właśnie takiej osoby, do tej pory wydawało mi się ze mam ale jak zaczynam mówić o problemach to mowi będzie dobrze i w zasadzie tylko to a mi to nie wystarcza. Mam świadomość do czego to może prowadzić, ale myśll o specjaliście mnie paraliżuje.

      Usuń
  2. Zacznę optymistycznie - naprawdę bardzo cieszę się, że wróciłaś do pisania i że nadal będę mogła chociaż wirtualnie uczestniczyć w Waszym życiu! :)

    Widzę, że sporo się nawarstwiło tych problemów, ale pamiętaj, że nie musisz dźwigać ich wszystkich sama. Jeśli nie masz nikogo w swojej okolicy, to zawsze jesteśmy my, czytelniczki - i nawet jeśli niewiele będziemy w stanie tak na odległość zrobić, to i tak fajnie jest móc się komuś wygadać.

    Na Twoim miejscu wymagałabym od M. podobnie, jak on wymaga od Ciebie. Skoro oczekuje, że mieszkanie będzie posprzątane, zakupy zrobione, obiad ugotowany, a dziecko odpowiednio zaopiekowane - to niech przyłączy się do Ciebie w tych wszystkich czynnościach, we dwójkę na pewno łatwiej będzie to ogarnąć. Wiem, że może być trudno przełamać się ze względu na ten kryzys w Waszym związku, ale spróbuj z nim szczerze o tym wszystkim porozmawiać i powiedzieć mu, że potrzebujesz jego pomocy i wsparcia (zwłaszcza teraz, kiedy masz problemy ze zdrowiem)...

    Gdybyś potrzebowała, jestem do dyspozycji na priv :) Tulę mocno i wierzę, że wszystko się poukłada :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, mam nadzieję że chętnie będziesz do mnie zaglądać. Tak jak radziłaś zaczęłam wymagać, jak narazie się sprawdza. Buziaki gorąco podsyłam.

      Usuń
  3. Moim zdaniem - jak i Bajeczki - powinnaś od męża wymagać. Usiądź z nim i spiszcie obowiązki na piśmie!! Obydwoje pracujecie poza domem to i w nim podział powinien być równy. Bądź asertywna !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam asertywna i nawet się nie rozbeczałam ;)
      Całuję

      Usuń
  4. Naprawdę super, że wróciłaś. Trzeba mieć taki wentyl, żeby się wygadać, wypisać i poczuć, że nie jesteś sama... a to miejsce, ktore stworzyłaś pełne życzliwych osób, na pewno nie jeden raz będzie jeszcze wsparciem, gdy poczujesz, że dalej nie możesz...

    Dla pocieszenia, każda z nas tak ma. Dla mnie ostatnie kilka dni też było ciężkich, ale kilka słów zamienione z bratną duszą i te stare buty, już tak nie obcierają ;)

    Zadbaj Kochana o siebie przede wszystkim. Daj sobie też trochę luzu psychicznie. Mój M. też się ładnie wywinął z obowiązków, bo bardzo dużo pracuje, a ja chętnie je brałam na siebie. Aż doszło do tego, że nie mogłam wyjść do fryzjera bo dzieci z nimi nie zostaną!!! no Hello!! i lampka mi sie zapaliła, że tak to nie może być. Ale droga, żeby to odkręcić jest długa i kręta, a wiatr wieje w oczy... mimo wszystko widzę drobne postępu. Tzrymam za Ciebie kciuki... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już myślałam, że tylko ja jestem taką "matką wariatką" ;) ja też nie mogłam wyjść nawet do fryzjera. Staram się, wymagam i dbam o siebie. Droga troszkę się wyprostowała. Całuję.

      Usuń